„Berlińska depresja. Dziennik”, Anda Rottenberg

W „Berlińskiej depresji” Anda Rottenberg pisze głównie o Polsce, o kondycji artystycznego światka, polityce oraz tendencjach, które zrodziły się z triumfem obecnej władzy. Miesza w dzienniku tematy osobiste z publicznymi. Pozwala przenikać się zewnętrznym i prywatnym sprawom, chociaż ani w jednych, ani w drugich nie serwuje nam zbyt obnażających wynurzeń. Nie kryje się jednak ze swymi poglądami, a wręcz przeciwnie, czyni je osią swojej narracji.

Z książki wyłania się więc osoba wyrazista, określona światopoglądowo, zdecydowana działać w imię własnych przekonań. Rottenberg jest poruszona kierunkiem, w jakim zmierza nasza rodzima polityka i nie kryje swego nią rozczarowania. Wytyka ludziom koniunkturalizm, bojaźliwość i brak kręgosłupa moralnego. Czyni to z pozycji osoby, która już wycofała się z głównego nurtu, wykonała swoje zadania, ale która liczy, że jeszcze pojawi się powiew świeżości i w końcu nastąpi jakaś zmiana. Dziennik powstał już dobre kilka lat temu, ale się nie zdezaktualizował. Niektóre fragmenty okazały się nawet prorocze: „A nasz polski rząd oczywiście podejmie decyzję o blokadzie granic przed uchodźcami, w końcu wygrał wybory, wykorzystując strach przed obcymi, więc teraz tylko ten strach podbije”.

Dzięki Dziennikowi poznajmy Andę Rottenberg z krwi i kości. Czasami znika znana krytyczka sztuki i życia publicznego, a pojawia się po prostu dziarska starsza pani, która śmiga na rowerze, podróżuje po świecie i gna gdzieś z godną pozazdroszczenia werwą. Pojawia się również kobieta doświadczona przez los, martwiąca się o bliskich, wspominająca syna. W ten sposób Rottenberg staje się nam bliższa, mniej oficjalna i niebezpieczna. I nawet jeśli sam „Dziennik” nie jest książką wybitnie interesującą, tak tworząca go postać wydaje się dzięki niemu jeszcze bardziej złożona i frapująca.

Anda Rottenberg zawsze miała w sobie odwagę, dzięki której była niezależną kuratorką. Nigdy nie brakowało jej charakteru, zuchwałości i pewności siebie; pokazywała sztukę, która krzesała iskry i wywoływała dyskusje. Doceniana na świecie, obyta, oczytana, inteligentna. A u nas? W głównym nurcie wyklęta, spychana na margines i wielokrotnie obrażana. Mimo tego ciągle dumna, pewna swego i barwna. Właśnie takich ludzi chce mi się czytać.

Rottenberg Anda, Berlińska depresja. Dziennik, wydawnictwo Krytyki politycznej 2018

Brak komentarzy

Skomentuj