„Cukry”, Dorota Kotas – RECENZJA
Czy można opowiedzieć, jak widzi się świat? Opisać obcym, po jakich chodzi się ścieżkach, jak zwija się kłębki myśli, jakie ma się prywatne symbole, nawyki, drzazgi i drobiazgi?
Czytając Dorotę Kotas, wydaje się, że warto próbować. Jej linie papilarne odbite są na wszystkich kliszach, które wyświetlają się w Cukrach. Tylko lepiej nie przyjmować za pewnik, że przedstawiają prawdę, bo, jak podkreśla, może wymyśliła jakąś inną, książkową, Dorotę Kotas. Ale to tak naprawdę nie ma znaczenia. Ważne, że przez chwilę siedzimy w jej głowie i dotykamy rzeczywistości tak, by poznać optykę osoby w spektrum autyzmu.
Jako dzieci zastanawiamy się, czy wszyscy widzimy tak samo kolory. Czy świat istnieje obiektywnie, czy raczej każdy ma swój, tylko opisuje go przyjętym przez ogół językiem. Rzadko rozmawiamy o odczuwaniu rzeczywistości. Czasami zaczynamy zdanie od „ja mam tak, że…”, ale przecież nie opowiemy o wszystkich okruszkach, z których składają się nasze myśli. Gdyby było inaczej, groziłoby nam ugrzęźnięcie w czymś pomiędzy egocentryzmem a ekshibicjonizmem (do którego, swoją drogą, Cukry potrafią się niebezpiecznie zbliżać). A może nie? Może po prostu nie oczekiwalibyśmy, że powinniśmy postępować i czuć jak inni?
W prywatnej wiwisekcji codzienności, odległej od wielkich spraw i wielkich historii, odnajdujemy elementy siebie. To dopiero dziwaczna sprawa — dostrzegać własną twarz w cudzym odbiciu. Oczywiście nie chodzi o to, że jesteśmy tacy sami. Po prostu uświadamiamy sobie, że też mamy swoje strategie przeżywania każdej kolejnej doby, porządkowania otaczającego nas chaosu, dobierania sobie rzeczy, ludzi i miejsc.
Dzięki Cukrom niechcący zdajemy sobie sprawę, że normalność nie istnieje, a każdy człowiek to osobna galaktyka. Chciałabym napisać, że wszyscy jesteśmy trochę introwertykami, ale to pewnie nieprawda.
Cukry, Dorota Kotas, Cyranka 2021
Brak komentarzy