„Halny”, Igor Jarek – RECENZJA
Raz na jakiś czas pojawia się utkana z bluzgów książka, która zachwyca szerokie grono krytyków. Tym razem jest to nominowany do NIKE „Halny” Igora Jarka.
Początek był ciężki. Musiałam przywyknąć do melodii brutalnego języka, by zanurzyć się w szambie, w którym mieszały się historie pijaków, kryminalistów i całej tej elity ulicy. Odpychało mnie to nie dlatego, że nastawało na moją wrażliwość, czy raziło me niewinne oczy. Oj, nie. Po prostu od dawna nie rajcują mnie takie klimaty, jestem już znudzona opowieściami z głębokich nizin społecznych okraszonych kurwami-przecinkami.
Dalej jakoś poszło. O dziwo, to właśnie język okazał się mocną stroną książki. Skuteczny, konsekwentny, rytmiczny i charakterny. Za to same opowiadania nie wykroczyły poza ramy wyznaczone przez gatunek powieści kloszardzko-gangsterskiej. Owszem, u bohaterów zlinczowanych życiem można było znaleźć pokłady wrażliwości. Ale mimo że tliły się w tej powieści ogniska czułości, ich żar nie zrekompensował blazy bijącej z żywotów dilerów i alkoholików.
Przyznaję, że książka jest łatwostrawna. Można ją połknąć w jeden wieczór — najwyżej później przyśni nam się polska szarzyzna i obudzimy się na lekkim kacu.
Brak komentarzy