„Klara i słońce”, Kazuo Ishiguro – RECENZJA
Sceneria jest niesamowita. Oszczędna, chłodna, minimalistycznie zaprojektowana – idealna do ekranizacji. Ale książka mnie nie kupiła. Była zbyt wycyzelowana i trochę nachalnie nastawiona pod potrzeby i problemy współczesności.
Kup sobie przyjaciela
Ishiguro zabiera nas do świata, w którym androidy są towarzyszami dzieci, rodzajem empatycznych zabawek, mechanicznych przyjaciół przypominających do złudzenia ludzi. To nie maskotki, nie gadające pluszaki, ani nie zaprogramowane rutynowo marionetki. To bardzo empatyczne i zaawansowane technologicznie istoty – inteligentne, spostrzegawcze i niepozbawione indywidualnych cech. Potrzebne, bo właściwie nikt już nie ma kolegów i koleżanek. Relacje rówieśnicze sprowadzają się do wymuszonego przebywania w z góry określonych kręgach towarzyskich, a prawdziwa przyjaźń jest raczej niespotykana. Dlatego kupno robota staje się popularnym rozwiązaniem, na które decydują się rodzice.
I właśnie kimś takim jest Klara. Robotem, którego misją jest stać się najlepszą przyjaciółką trzynastoletniej Josie. Ma się nią opiekować, towarzyszyć jej na każdym kroku i budować z nią więź. Jednak przed androidką stanie większe zadanie, które będzie kazało nam zastanowić się nad kondycją ludzkości i tym, co czyni poszczególne osoby specyficznymi i niepowtarzalnymi.
Śmierć indywidualizmu
Bo w powieści ciągle powraca motyw wyjątkowości istoty ludzkiej. Czy w człowieku jest coś na tyle indywidualnego, że jest on nie do zastąpienia? Czy ludzie mają w sobie iskierkę, czyniącą ich jedynymi w swoim rodzaju? Czy wszystko można stworzyć, zaprojektować, skorygować tak, żeby osiągnąć perfekcjonizm? Do tej problematyki będziemy wracać nieustannie, zwłaszcza gdy wyjaśni się, dlaczego mama kupiła Josie Klarę. Ishiguro jest ewidentnie zainteresowany egzystencją człowieka w świecie nowych technologii, słabnących więzi międzyludzkich, utylitarnych celów i wartości. Wykreowany w książce świat jest niepokojącą wizją społeczeństwa, w którym zabito spontaniczność i dano zatriumfować genetycznym modyfikacjom. Osoby skorygowane mają wysoką pozycję społeczną zapewniającą dobrą edukację i pracę. Rodzice poddają swoje dzieci zmianom, mimo że wiążą się one z ryzykiem chorób i śmierci. To dziwnie rozumiana miłość. Obarczona okropnymi kosztami, każąca pytać, ile człowiek może w sobie zmienić, żeby dopasować się do ogółu. Utrata wiary w naturalne możliwości i talenty jest bolesną cechą wykreowanej w powieści przyszłości. Jak mówi jeden z bohaterów książki:
„Pragniemy wierzyć, że w każdym z nas jest coś nieuchwytnego. Coś wyjątkowego, co nie podlega transferowi. Dziś wiemy jednak, że nic takiego nie istnieje.”
Modlitwa androida
Wątek, który uważam za najciekawszy, dotyczy wiary, jaka napędza Klarę do szukania lekarstwa dla swojej podopiecznej. To wiara z rodzaju tych transcendentnych, bezwarunkowych i religijnych. W świecie, w którym ludzie wierzą już tylko w siebie, jest ona czymś niespotykanym. Stoi za nią ciekawy mechanizm polegający na zaklinaniu rzeczywistości, składaniu w myślach obietnic typu „coś za coś” i na pełnym oddaniu swym przekonaniom. Ishiguro wyposażył w takie uczucia sztuczną inteligencję, robota, maszynę, a to dość oryginalne zagranie. I znowu czujemy, jak bardzo zmienili się ludzie, jak wiele stracili i ile oddali w imię postępu. Natomiast poszukiwanie rozwiązania poza tym, co doczesne i namacalne okazuje się wielką siłą Klary i sprawia, że zastanawiamy się nad wagą niematerialnych i ulotnych przekonań, które zawsze towarzyszyły człowiekowi. Co będzie, gdy znikną?
Trzeba przyznać, że pisarz dobrze wchodzi w buty robota. Opowieść snuta przez maszynę jest specyficzna, pełna oryginalnych pojęć i spostrzeżeń, których nie czyniłaby istota z krwi i kości. To niewątpliwy plus książki i jej cecha charakterystyczna. Perspektywa inna niż ludzka, wpływa na optykę czytelnika i buduje całą narrację. Tylko nie zawsze jest łatwa w odbiorze – właśnie przez odarcie jej z typowego sposobu wypowiedzi, zawężenie do pojęć, które może rozumieć android, ograniczenie do postrzegania świata przez kogoś, kto go do końca nie rozumie. Literacko jest to naprawdę świetny zabieg, ale staje się on niewielką przeszkodą w głębszym identyfikowaniu się z opowiadającą swoją historię Klarą.
Dobra książka, ale…
Doceniam wiele elementów powieści, ale tak naprawdę „Klara i słońce” mnie nie zachwyciła. Miałam wrażenie, że kręci się wokół jednej tezy i z każdą stroną nabierałam słusznej pewności, że niczym mnie nie zaskoczy. Chociaż zbudowana z ciekawych elementów, nie ma w sobie płynności, dzięki której mogłabym czytać ją z wypiekami na twarzy. Fabuła stała się drugorzędna wobec koncepcji na wykreowany świat. Zrobiło się po prostu jednostajnie, wręcz nudno. Dobrze, że autor zostawił pole do domysłów, bo mogłam puścić wodze fantazji, zastanowić się nad tym, co doprowadziło do tak wielkich zmian w społeczeństwie i się nad nimi zadumać, jednak sama lektura czasami szła jak po grudzie i zbyt często okazywała się nużąca.
Kazuo Ishiguro, Klara i słońce, Wydawnictwo Albatros 2021, tłumaczenie: Andrzej Szulc
Brak komentarzy