„Shitshow”, Charlie LeDuff – RECENZJA
„Shitshow!” to przejażdżka po rozczarowanej Ameryce. Mocna, bo przewodnikiem jest bezkompromisowy Charlie LeDuff, reporter, który gardzi kolegami po fachu i nie przebiera w słowach. Mierzy temperaturę oburzenia w miejscach, do których nie trafiają inni dziennikarze, sprawdza barometr społecznej cierpliwości i rozmawia z ludźmi, którzy wymykają się personom stworzonym przez sztaby wyborcze i wielkie redakcje.
Kluczem do książki jest ukryta w podtytule oglądalność. To ona stała się wartością, za którą można sprzedać duszę. To ona steruje ręką operatora, która szuka mięsa do głównego wydania wiadomości, ona pisze politykom przemówienia, a nabuzowanych ludzi zachęca do wandalizmu przed okiem kamery. To klucz do sukcesu Trumpa, do języka ludzi mediów, do rzeczywistości. Oglądalność. Zatrzymanie przed ekranem, szybkie rozbudzenie prostych emocji. Bez analiz, bez kontekstu. Bang! O oglądalność się walczy i wygrywa z nią wybory. Nawet prezydenckie.
LeDuff rzuca mięsem, pali blanty, śpi w tanich motelach i się wkurza. A wkurza się pięknie. Inteligentnie i zabawnie. Teda Cruz’a nazywa „wieprzowym baronem”, a Donald Trump to „szminka i pończochy na świni. Pomarańczowy Don”. Język daje reportażom LeDuffa moc. Nie tylko przez bluzgi, ale poprzez odważne metafory, żart, dystans, oryginalność. Gość ma świadomość tego, co robi. Rozdziały się poprzedzone wstępami pisanymi kursywą, które brzmią jak telewizyjny głos z offu. Forma jest zresztą dobrana bardzo świadomie. Jest krótko, zwięźle, dosadnie. LeDuff sam mówi, że chce docierać swoimi tekstami do zwykłych ludzi, o których pisze na każdej stronie swoich reportaży.
Ok, jest tu sporo bezczelności i przesady. Zawsze sądziłam, że Charlie to taki typ, który każdego namówiłby na jakąś psotę. Podpuszczacz. Tylko jeśli zakładamy, że żyjemy w czasach prymatu oglądalności, polityków-celebrytów i dziennikarzy bez ikry (świetny opis zgrai wysłanników tv, w niemal identycznych brązowych butach!), to wydaje się to najskuteczniejszą metodą.
„Shitshow!” przeczytałam zaraz po opasłej „Ludowej historii Stanów Zjednoczonych” Zinna. Polecam taką kompilację. Wyłania się z niej obraz społeczeństwa powstałego na silnych podziałach klasowych i rasowych, karmiącego się przebrzmiałymi mitami i borykającego się z cichymi cierpieniami niewidzialnych obywateli drugiej kategorii.
Charlie LeDuff, „Shitshow”, Wydawnictwo Czarne, tłumaczenie Katarzyna Gucio
Brak komentarzy