Powieść Agata Denisy Fumelkovej na tle okna

„Agata”, Denisa Fulmeková – RECENZJA

Książkowe Klimaty karmią dobrą literaturą, dlatego jestem zaskoczona „Agatą”. Ta książka to moje największe rozczarowanie w ostatnim czasie.

Słowacka mikropowieść o wiejskiej dziewczynie skazanej za czary nie wychodzi poza schemat. Nie muszę streszczać fabuły, żebyście mogli ją sobie wyobrazić. Środkowoeuropejskie „Czarownice z Salem” realizują uniwersalny scenariusz i nie zabierają nas dalej. Szkoda.

Denisa Fulmeková pisze „Agatę” trochę na wzór legend i podań, których narracja rządzi się specyficznymi prawami. Autorka proponuje klasycznie ujęte dobro i zło, trzyma się archetypów i powołuje do życia czarno-białych bohaterów z topornie zarysowanymi cechami: naiwnością, niewinnością, mściwością, zazdrością.

To jeszcze nie zarzut, bo taka forma może być ciekawą stylizacją. Nawiązanie do prostych opowieści oraz tradycji pouczających historii mogłoby być zaletą książki, wariacją, z której powstałaby powieść na miarę naszych czasów. Mógłby być to również środek do celu, pretekst dla świeżych spostrzeżeń, próba opowiedzenia o czymś nowym w stary sposób. Ale niestety — nie jest.

Dlaczego autorka powtarza dobrze znaną historię, nie znajdując w niej miejsca na oryginalną puentę? W dobie herstorii można taką opowieść wykorzystać znacznie ciekawiej. Albo chociaż skupić się na instytucjonalnym lub regionalnym wymiarze poruszanego problemu i jego unikatowym kontekście.

Jeśli nawet przyjąć, że autorka chciała skoncentrować się na głównej postaci i postanowiła nie zakłócać jej odbioru innymi tematami, też nie można mieć satysfakcji. Nadal jest płasko i tendencyjnie.

Do końca łudziłam się, że Fulmeková mnie czymś zaskoczy. Czułam potencjał kryjący się za powrotem do XVII wieku. Miałam nadzieję, że będzie on lustrem, w którym odbije się jakaś ponadczasowa myśl, że ta historia zawiedzie mnie w nowe miejsce. Niestety, nie tym razem.

Brak komentarzy

Skomentuj