„My, naród. Nowa historia Stanów Zjednoczonych”, Jill Lepore – RECENZJA

W tej obszernej opowieści o tożsamości i dziejach Stanów Zjednoczonych nacisk położony jest na historię polityczną oraz tworzenie się fundamentu kraju poprzez konstytucję i prawo. To historia rządzenia, budowania państwa i wypracowania ustroju, jaki dziś uchodzi za najbardziej znany model demokracji na świecie.

Jill Lepore pozwala odczytywać współczesną politykę w świetle jej rozwoju i kadencji poszczególnych prezydentów USA. Jej wywód uzmysławia, że wojny w imię demokracji, fake newsy, lansowanie polityków (a niekoniecznie idei) to nie są wcale nowe wynalazki. Badaczka opowiada o historii tak, żeby widoczna była nić łącząca ją z naszymi czasami. Nie zawsze podaje czytelnikom wnioski na tacy, ale zawsze naprowadza na ciekawe przemyślenia i umożliwia uchwycenie ciągłości dziejów.

Jej książka bez wątpienia pokazuje, „jak się robi politykę” w Stanach Zjednoczonych, w jaki sposób zjednuje się wyborców i tworzy wizerunki liderów. Bo „My, naród” to również opowieść o rozwoju mediów i ich wpływie na tworzenie się opinii publicznej. Podążając z biegiem lat, obserwujemy ich związki z polityką i karierami poszczególnych przywódców: od radia (umiłowanego przez Franklina Delano Roosvelta), przez telewizję (dobrze wykorzystywaną przez Richarda Nixona), po internet i media społecznościowe (naturalne środowisko Donalda Trumpa).

Warto podkreślić, że książka koncentruje się na polityce wewnętrznej i sprawy międzynarodowe są w niej analizowane wyłącznie pod kątem ich wpływu na to, co dzieje się w granicach kraju. Zawęża to nieco tematykę, czyniąc narrację spójną i uporządkowaną, ale czasami wydaje się być odrobinę ignoranckie. Dziwi, że np. wspominając o Hiroszimie i Nagasaki albo o wojnie w Wietnamie autorka nie podaje nawet liczby ofiar po przeciwnej stronie konfliktów (zmarli amerykańcy żołnierze są oczywiście policzeni).

Dostajemy za to wnikliwą analizę polityki wewnętrznej, z naciskiem na dylematy Ojców Założycieli, które to nadały ton przyszłym wiekom. W centrum zainteresowania jest tutaj prawo, sądownictwo, konstytucja z poszczególnymi poprawkami, kampanie wyborcze, historia rozwoju partii politycznych, populizm, krystalizowania się opinii publicznej, liberalizm i konserwatyzm oraz prawa mniejszości.

To zupełnie inna optyka niż u Howarda Zinna, który w słynnej „Ludowej historii Stanów Zjednoczonych” skoncentrował się na dyskryminowanych grupach społecznych i opowiedział o kilku wiekach, przyjmując perspektywę uciśnionych. I choć Lepore potrafi być równie krytyczna wobec opisywanego systemu i nie pomija problemu rasizmu czy trudnej sytuacji kobiet, a wręcz przeznacza na nie wiele stron, mamy u niej do czynienia z inną temperaturą wywodu. Zinn więcej miejsca poświęca też arenie międzynarodowej, na której Stany nie zawsze są pozytywnym bohaterem. Od tego historyka dowiemy się zdecydowanie więcej o wojnie z Meksykiem, Kubą lub konfliktach w Azji Południowo-Wschodniej. Dlatego najlepiej przeczytać obie książki, bo świetnie się uzupełniają, tworząc razem niesamowicie interesujący obraz Ameryki od czasów Krzysztofa Kolumba po prezydenturę Donalda Trumpa.

„My, naród. Nowa historia Stanów Zjednoczonych”, Jill Lepore, Wydawnictwo Poznańskie 2020, tłum. Jan Szkudliński

Brak komentarzy

Skomentuj