„O czasie i wodzie”, Andri Snær Magnason – RECENZJA

Próba uczynienia czasu namacalnym, która uzmysławia wagę naszej obecności na Ziemi.

W tej książce każdy przykład unaoczniający upływ lat jest wdzięczny dla wyobraźni („Czas leci tak szybko, że od narodzin Chrystusa żyło zaledwie dwadzieścia jeden babć”). Metafory zaczerpnięte z nordyckiej mitologii i buddyjskich tekstów, przytaczanie historii niemal stuletnich członków islandzkiej rodziny autora oraz jego głęboka wrażliwość na otaczający świat mają nas poruszyć, a nie uświadomić – bo o ekologicznym kryzysie wszyscy już wiemy. A wszystko po to, byśmy zrozumieli, że czekająca Ziemię katastrofa klimatyczna nie jest wcale tak odległa. Płynący czas i kapiąca woda topniejących lodowców sączą się niczym piasek w klepsydrze. Pytanie, czy zaczniemy się z nim ścigać i zmobilizujemy się do solidarności, która uchroni eksploatowaną planetę.

Brzmi infantylnie? Magnason chciałby, żebyśmy rozbili blokadę wstydu i przestali bać się faktów. Zdolność do nazywania rzeczy po imieniu nie ma według niego nic wspólnego z fanatyzmem czy nadwrażliwością. Słuchanie naukowców i mierzenie się z surowymi danymi wymaga dziś raczej odwagi i zdecydowania. Nie szukajcie tu jednak recepty na zmiany – to raczej nawoływanie do działania, które trzeba samemu dookreślić.

Książka "O czasie i wodzie" leży na granatowym swetrze.
Brak komentarzy

Skomentuj