„Całkiem zwyczajny kraj. Historia Polski bez martyrologii”, Brian Porter-Szucs
O historii naszego kraju rozmawia się ciężko. Nie da się bez polityki, wyrobionych poglądów i krzesania iskier. A już w ogóle trudno przyglądać się jej bez podkreślania licznych krzywd i interpretowania każdego zdarzenia w kontekście dziejowej niesprawiedliwości. Doznane krzywdy i cierpienia są niczym busola nawigująca nas przez wody przeszłości. Dlatego książka amerykańskiego historyka pragnącego opisać nasz kraj z zewnątrz i w sposób wyzwolony z martyrologii, to lektura nadzwyczaj interesująca.
Wydarzenia XX i XXI wieku są w niej przedstawiane w szerszym kontekście, często w odniesieniu do innych państw i globalnych tendencji. Takie tło pozwala lepiej zrozumieć wiele procesów i spojrzeć na nie w innej niż lokalna perspektywie. Oczywiście autor zna mentalność narodu, który opisuje. Wie, kiedy zbliża się do punktów zapalnych i starannie unika rozniecania ognia. Dba o neutralność, jest ostrożny i próbuje opowiadać tak, by nikomu się za bardzo nie narazić, aczkolwiek nie boi się rozmijać z dominującym nad Wisłą dyskursem. Czasami można odnieść wrażenie, że przez niektóre tematy się prześlizguje, ale to wybaczalne w książce, która stara się objąć tak wiele.
Warto sięgnąć po „Całkiem zwyczajny kraj”, by wśród utartych i wyświechtanych wzorców opowiadania o Polsce znaleźć jakiś wyłom. Szczególnie interesujący jest wątek narodowości i tego, czym właściwie jest oparta na niej tożsamość. To kolejna rozprawa, która przypomina, że naród nie jest tworem naturalnym, a konstruktem o wcale nie tak długiej historii, jak wielu by się wydawało. Gdy pomyślimy w ten sposób o polskości, będziemy zmuszeni zmierzyć się z wieloma pytaniami i zweryfikować wiedzę ze szkolnych podręczników.
Brak komentarzy