„Kto odejdzie, już nie wróci. Jak opuściłem świat chasydów”, Shulem Deen – RECENZJA

Tej książki nie czyta się dla literackich uniesień. Ją czyta się z ciekawości i, co najważniejsze, udaje się tę ciekawość zaspokoić. „Kto odejdzie, już nie wróci” obnaża niepokojące oblicze religii, dowodząc że wolność może być najcenniejsza — tylko żeby ją poznać, należy mieć wybór.

Utracić wiarę

Shulem Deen dzieli się bardzo osobistą historią. Wychowany w świecie chasydów jest bez reszty oddany religii. Żyje zgodnie z jej nakazami, przestrzega surowych zasad i podporządkowuje się tradycji. Układa sobie życie tak, jak robią to wszyscy wokół: w młodym wieku żeni się z wybraną przez swata kobietą, sprowadza na świat gromadkę dzieci, modli się w jesziwie i pracuje wewnątrz żydowskiej dzielnicy.

W pewnym momencie coś pęka i Shulem traci wiarę. Nie następuje to w wyniku jakiegoś konkretnego zdarzenia. Zwątpienie dojrzewa w młodym mężczyźnie powoli, a potem rozkwita z pełną mocą. „Kto odejdzie, już nie wróci” jest zapisem stawiania pierwszych kroków poza kręgiem religijnej społeczności. To historia budzenia się do życia, uczenia się na nowo świata, wsłuchiwania się we współczesność, która dla zwykłych ludzi jest przezroczysta jak powietrze. Ta opowieść o zagubieniu i uczeniu się samodzielności chwyta za serce, bo pokazuje, jak wiele mamy, chociaż na co dzień tego nie doceniamy.

Utracić krąg

Książka pozwala rozejrzeć się po świecie, jakiego nie znamy. Chasydzi tworzą zamkniętą społeczność, hołdują tradycjonalizmowi i bardzo rygorystycznie podchodzą do zasad wiary. Codzienność młodych mężczyzn to studiowanie słowa i modlitwa. Kobiety prowadzą dom i wychowują dzieci. Chasydzi żyją, jakby nie mieszkali we współczesnej Ameryce, jakby nie istniał postęp i zdobycze techniki. Zainteresowania mieszkańców New Sqare nie mogą wykraczać poza sztywno wyznaczone ramy. Oznacza to zakaz korzystania z bibliotek publicznych, odcięcie od mediów, odseparowanie od ludzi innych wyznań.

To wszystko jednak nic, gdy pomyślimy o edukacji. Ograniczenie jej do zgłębiania Pisma sprawia, że wychowuje się analfabetów. Uczniowie poznają starotestamentowe ceny bydła, a nie potrafią dobrze czytać po angielsku ani rozwiązywać prostych równań matematycznych. Skazuje ich to na wykonywanie zawodów, które nie wymagają choćby średniego wykształcenia, odcina ich od zewnętrznego świata i utrudnia funkcjonowanie w nim po odejściu ze społeczności.

„W naszym świecie jednak dorosłość nie istniała, nie tak naprawdę. Każdy znajdował się pod wpływem kogoś, kto z kolei był pod wpływem kogoś innego. Dobrym i złym zachowaniem kierowało nie to, co człowiek miał w sobie, ale książki i autorytety orzekające, że to jest zakazane, a tamto cnotliwe. Stanowienie o własnym losie było nieznanym pojęciem”.

Utracić wszystko

Shulem Deen pokazuje, że odejście to nie uleganie pokusom, jak wmawia się młodym chasydom. To akt odwagi i ryzyko utraty całego fundamentu, na jakim opiera się świat. Zamknięcie wielu dróg, ściągnięcie hańby na bliskich, utrata rodziny, znajomych, sąsiadów, nawet tych wszystkich przelotnych znajomości, jakie daje regularne robienie zakupów w pobliskim sklepiku. To, czego doświadcza nasz bohater, jest przerażające, szczególnie gdy pomyślimy o wpływie odejścia na jego relacje z dziećmi. Okrzyknięcie go heretykiem, wypala na nim niezmazywalne piętno.

Mam wrażenie, że napisanie tej książki było dla Deena swoistą terapią. Opowiedzenie o swoich doświadczeniach musiało być oczyszczające i na pewno miało wesprzeć inne osoby, które zdecydowały się na podobny krok. To również uchylenie rąbka tajemnicy przed osobami, które żyją tuż obok takich społeczności i zupełnie nie wiedzą, jak te funkcjonują. Czytając tę spowiedź, myślałam, że byłoby wspaniale, gdyby zapoznały się z nią kiedyś dzieci autora. Niestety wydaje się to mało prawdopodobne.

Kto odejdzie, już nie wróci

Deen Shulem, Kto odejdzie, już nie wróci, Czarne 2020, tłum. Barbara Gadomska

Przeczytaj również:

Brak komentarzy

Skomentuj