Sny o pociągach. Książka pokazana na tle drewnianych kłód

„Sny o pociągach”, Denis Johnson – RECENZJA

Po kilku pierwszych stronach nastawiłam się na surową opowieść, którą będę żuć jak kawał krwistego steka. Główny bohater pachniał mi testosteronem wymieszanym z tanią whiskey i już byłam pewna, że czeka mnie wyprawa kierowana przez zdegenerowanego przewodnika. Okazało się jednak, że podobnie jak w życiu, pierwsze wrażenie może być bardzo mylące.

„Utonęła”, Therese Bohman – RECENZJA

Wszystko jest w tym świecie tak perfekcyjne, że tylko rozglądasz się za skazą. Przesuwasz uważne spojrzenie po idyllicznym życiu, czekając na pierwsze zwarcia. Bohman prowadzi Cię przez to z dużych wyczuciem, jakby robiła to wcześniej - zaskakujące, że to jej pierwsza powieść.

Książka "Tam, gdzie rozmawiają umarli" stoi na białym tle.

„Tam, gdzie rozmawiają umarli”, Brandon Hobson – RECENZJA

„Od wielu lat jestem nieszczęśliwy”. Tymi słowami rozpoczyna się historia mężczyzny, rdzennego Amerykanina, który z perspektywy dorosłego wspomina trudną i melancholijną młodość. Cofamy się z nim do momentu, gdy miał 15 lat i przeżył chwile, które wpłynęły na całe jego życie.

Książka "Ulicznicy" Pasoliniego stoi na białym tle.

Ulicznicy, Pier Paolo Pasolini – RECENZJA

Od pierwszych stron tempo książce nadaje temperament młodych bohaterów. Energia nastolatków, ich ruchliwość, dynamizm dyrygują zdaniami Pasoliniego. Chłopcy nie potrafią bezczynnie siedzieć, są ciągle aktywni, poddani nurtowi ulicznego życia i rozciągniętej teraźniejszości.

„Od dwóch tysięcy lat”, Mihail Sebastian – RECENZJA

Bohater pokonuje drogę od pogodzenia się z szykanami z czasów studenckich po duchowe zderzenie się z mocą antysemityzmu. O ile fizyczne ciosy nie mąciły jego spokoju, tak w końcu mściwe słowa porównuje do tykania zegara, który, niezauważony wcześniej, nagle drażni tak, że trzeba go schować do szafy i przykryć poduszką.

Książka "Moja znikająca połowa" leży na stole

„Moja znikająca połowa”, Britt Bennett – RECENZJA

Bohaterki Bennett muszą budować własne ja w obrębie granic wyznaczonych przez przynależność rasową i płeć. Każdy ich ruch jest w jakimś stopniu zdeterminowany przez to, jak oceniają swoje możliwości i szanse w kontekście narzucanych ról społecznych.

„Zbieranie kości”, Jesmyn Ward – RECENZJA

Idzie po nich huragan, ale nie to się teraz liczy. Ward uprawia wiwisekcję codzienności zżytego rodzeństwa: odmalowuje kilkanaście dni ich życia godzina za godziną. Autorka "Zbierania kości" nie chroni nas przed chropowatością istnienia, nie omija kłopotliwych myśli, a wręcz rzuca nas na pożarcie pozbawionej złudzeń doczesności.